Pełnia sezonu to jednak nie przelewki,  pojęcie czasu wolnego zmienia się nie do poznania i wszystko pędzi i bla bla. Mam kilka zaległych tematów do opisania ale, będą musiały poczekać, bo dzisiaj był „Perfect Day”.

Nie wiem czym sobie zasłużyłem, ale dostałem cały dzień dla siebie…..i ….motocykla, z którym spędziłem wspaniały dzień :). Trasa jaką wybrałem to: Brzegi Górne->Cisna->Radoszyce->Medzilaborce i Muzeum Andy Warhola-> Barwinek->Magurski Park Narodowy, gdzie tylko dało się  wjechać -> Komańcza -> Terka -> Dom. Wszystko było idealne, upały odpuściły, piękne słonko, XBR (taki motocykl) wreszcie chodzi jak należy, mam na benzynkę. Przejazd przez Bieszczady to dla mnie nic nowego, „po prostu” pięknie;).  Muzeum Warhola ? hmm trochę małe, ….trochę niedosyt, ..ale…wrażenie duże, tak naprawdę trafiło mnie dopiero po powrocie, gdy piszę te literki. Doszła muzyka i wszystko siadło jak należy, doceniłem dopiero teraz.
Magurskiego parku nie schodziłem tylko przejechałem wszystkie możliwe zakamarki i wiem, że wrócę, świetne miejsce, turystów bardzo mało, a jesień musi tam być obłędna. Wieczorny powrót przez Bieszczady dopełnił reszty, no może jeszcze małe piwko. To był dobry dzień.

Myślę, że perfekcja nie istnieje, można do niej dążyć, ale samo osiągnięcie lub wiara w taki stan, kojarzy mi się  źle. Zawsze pozostaje coś do poprawienia, zmiany i dzięki temu jest po co wstawać. Perfekcja to nuda 🙂
Więc zawsze jest coś, gdzieś nie tak :))