Na temat kuligu wiele nowego nie da się wymyślić: albo lubisz i jedziesz, albo zostajesz w domu 😉
Pomimo kapryśnej pogody udało się nam wraz z „Babskim Szwadronem” zorganizować kulig tej zimy; były konie, dzwonki i śnieg. Teraz się topi, ale za chwilę ma być nowy, i tak w kółko w tym roku. Dodatkową atrakcją było oglądanie cerkwi w Michniowcu i Bystre.
Było wesoło, a dla zapewnienia dodatkowych wrażeń jako porządny „gospodarz” spadłem gęsiowozem do rowu :/ Amator ze mnie straszny, pewnym pocieszeniem było to, że jeden z gości zrobił to samo ze swoją toyotą. Aleeeee mi było mało i dwie minuty po wyciągnięciu wpakowałem się ponownie do tego samego rowu …tylko trzy metry dalej. Czego człowiek nie zrobi dla tych gości, żeby mieli co wspominać.
PS. Od rana były rozmowy o kuligu, tłumaczenie dzieciom jak to będzie, kulig to, kulig tamto. Podczas jazdy saniami w pewnym momencie jedna z dziewczynek mówi do swojej mamy: „Mamo kiedy my w końcu dojedziemy do tego królika ?” :))